poniedziałek, 9 września 2013

W gore rzeki, w dol kraju




Jestem na bieszczadzkim kempingu. Tak to przynajmniej wyglada. Po ostatnich 4 dniach spedzonych w roznym stopniu na pustyni nagle jest zielono i pachnie lasem, a jeszcze dzis pare godzin temu plulam kurzem z monument valley.
Ale po kolei: wczoraj bylismy jeszcze w Zion i poszlismy w gore rzeki czyli na szlak narrows ktory biegnie korytem rzeki w kamiennym kanionie. Robi wrazenie! Poza tym niezla zabawa dla wszystkich ktorzy chcieli wchodzi zawsze do najwiekszych kaluz-  tu jest sie w wodzie wlasciwie pelne 4 godziny.
Potem przejechalismy do Page. Tam spalismy w przesmiesznym miejscu: motelu Debbies Hide away. W sumie nieopodal glownej ulicy, ale w tak  wyluzowanym, poludniowym stylu, ze bylo mi naprawde szkoda, ze musielismy juz dzis rano wyjechac. Tym bardziej, ze wyjechalismy o 7 rano! Wyskoczylismy na punkt widokowy na Horseshoe bend a potem do kanionu Antylopy.
Jesli chodzi o druga z tych atrakcji to ogolnie uwazalam, ze bedzie to wyciaganie kasy ( jest to park prowadzony przez Indian, ktorzy tuz przed naszym wejsciem 20 minut licytowali sie komu bardziej nie chce sie pracowac). Ale okazalo sie, ze jest naprawde super. Kanion jest prawie niedostrzegalny z poziomu ziemi, ot, taka szpara w pustyni. Ale kiedy juz przecisniesz sie przez ta szpare okazuje sie, ze jestes w korytarzu bajecznie wyrzezbionym przez nature, a kolor skal dodatkowo podbija wschodzace slonce. Naszym przewodnikiem byl Indianin Buffalo, ktorego nazwalismy wodzem ze wzgledu na jego sluszne rozmiary. Wodz zabawial anegdotkami o turystach ktorzy zgineli a kanionie (!), a takze pomagal robic zdjecia (dobre!).
Potem pojechalismy do monument Valley. Tam okazalo sie ze nasz plan objechania wszystkich monumentow samodzielnie (jest wyznaczona petla) nie ma szans na realizacje-  droga jest w tak hardkorowym stanie, szutroiwa, pela dziur i czerwonego pylu, ze szybko sie wycofalismy. Jest to najprawdopodobniej sposob reklamy wycieczek organizowanych przez indianksie wlaadze parku ktore zabieraja 10 osob na jeepa z odkryta plandeka. Jednak jak zobaczylismy jak skacza i krerca te wozy oraz w jaki pyle sie jedzie, szybko oberzelismy co sie dalo (czyli glowne punkty ktore robia niesamowite wrazenie, jakby skaly wyrastaly z ziemi jak olbrzymy) i pojecchalismy dalej. Potem jeszcze szybka zmiana samochodu we flagstaff i juz jestesmy w Williams w Arizonie, jest po raz pierwszy na tyle cvhlodnbo, zeby o 22 zalozyc dlugie spodnie i zabieramy sie jutro do grand Canyonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz